poniedziałek, 25 listopada 2013

Koka tez czlowiek, wiec zalicza kolejną glebę.

Ciezko, ciezko, ciezko.
W weekend zaszalalam i niestety wraz z poniedzialkiem nie tylko przyszedł horror ogromnego zmęczenia i kaca, ale rowniez prawie poltora kilograma na wadze.(!?!?!) To wywiodlo mnie do punktu wyjscia, jednak dalo mi wiekszego kopa, by sie jednak postarać. Wizja tego, ze do Sylwestra ponad 30 dni pozwala daje mi zbyt duzy luz i odbiera sile do parcia do przodu, ale dosc!
Tak bylo wczoraj. Dzis jest juz znow 59.9 kg czyli pol kilograma w jeden dzien intensywnych cwiczen i wzorowej diety. To byla ostatnia taka wpadka. Za nieco ponad tydzień moje 19 urodziny. Boze, jak ten czas szybko leci! Trzeba znalezc jakas wystrzalowa sukienke, uderzyc w klub i przetanczyc cala noc, celebrujac moje male zwycięstwa i to, ze nie dalam sie zwariowac przez ostatnie 19 lat mojego zycia. Taki mam plan!
A jak narazie to siłownia i nie ma opierdalania sie! 500 kcal musi byc.
A jak u was dziołszki? :)

Pozdrawiam cieplutko,

Kokainovva xxxx

czwartek, 14 listopada 2013

17 kilogramow, 4 do celu.

Im blizej celu, tym spokojniejsza jestem, tym bardziej pewna, ze mi sie uda. Jesli ktos 17 kilogramów temu by mnie zapytal, czy wierze, ze mi sie uda, powiedziałabym, ze predzej uda mi sie domowym odkurzaczem to odessac niz spalic i zrzucic to samodzielnie. Teraz wiem, ze zawsze warto wierzyć i nie wolno przestawac. Nigdy! 
Jeszcze 4 kilogramy i pozniej ostro zabieram sie za ujedrninie i pozbycie sie woreczka po tłuszczyku na brzuszku. Taki plan mam! I tu zwracam sie do was, moje kochane, bo wierze, ze macie o wiele wieksze doświadczenie w tych sprawach.
Najlepsze domowe metody ujedrnienia skory? Cwiczenia czy jakies kremy albo masci - niewazne! Kazda, juz wcześniej uzyta i sprawdzona metoda jest na wage zlota! Bardzo bym prosila o odzew w tej sprawie albo chociaż polecenie mi dobrych blogow na ten temat, jesli znacie. Dziekuje ślicznie!

Zycze wszystkim kobietkom dobrego konca tygodna i jeszcze lepszego weekendu!

Pozdrawiam i caluje cieplo!

Kokainovva
xxx

niedziela, 10 listopada 2013

5 z przodu czyli, 59.7kg i 4.7kg do celu!

Udało mi się dość do wymarzonej Piąteczki, Piątuni, Piątusi z przodu! 
Takich news'ów mi trzeba. Takiej motywacji.

Oto małe podsumowanie, jeszcze przed końcem 2013: 

Jeszcze tylko 4.7 kg i jestem u wymarzonego celu czyli 55 kg. 
ŁĄCZNIE od początku diety schudłam -16.9 kg.
Zrobiłam to łącznie w 6 miesięcy, nie licząc dwóch, dwu-miesięcznych przerw: jednej na zaleczenie złamanego serca i drugiej, wakacyjnej. 

No wydaje mi się, że całkiem nieżle mi to poszło, a wam?
A dzisiaj basen i siłownia. 

55 kilogramów - nadchodzę!

piątek, 1 listopada 2013

I jeszcze jeden, i jeszcze raz..

Boze, jak tu wszystko pomarlo i pocichlo. Pamietam jak jeszcze nie dalej jak w styczniu to miejsce tętnilo zyciem, a teraz? Jakby wymarlo.
Ja wracam. Zostalo niecale dwa miesiace do Sylwestra. Od dwoch dni jestem stslym bywalcem na siłowni. Wyskrobalam pieniazki i sie zapisalam. Robie Sobie takie dwie godzinki dziennie, trzy razy w tygodniu, plus basen. Czyli stary plan, niezmiennie. Mam nadzieje tylko, ze wysiłek sie oplaci i waga sie zmieni. Oj byloby cudnownie! Waga nadal stoi: 65 kg, ale juz niedlugo. Mam nowa motywacje. Facet, ktorego niedawno poznalam, a ktory zdaje sie miec bzika na moim punkcie ma kaloryfer taki, ze nic tylko usiasc i macac. Gorzej juz jest z rozebraniem siebie, bo Jego rozbiore bardzo chetnie. Narazie jestesmy etapie uroczych docinek, wzajemnych komplementow i  skrywanych gdzies marzen, ale mam nadzieje, ze znajomosc sie rozwinie i tym razem nie skończy sie moim rozstrojem nerwowym.
Takze dziewczynki wracam do was i obiecuje wspierac wszystkie, ktore tu jeszcze zostały!

Bilans:

Kawa z mlekiem 15 kcal
Mala paczka chrupek 75 kcal
Salatka z grillowanym kurczakiem 200 kcal
Woda, woda, woda.

Spalonych kalorii na siłowni: ok. 350 kcal.

Waga: No ostatnio jak patrzylam 62 z hakiem.

Pozostalo kilogramów: 5.5 kg

Do boju Lija!

czwartek, 3 października 2013

Niecały kilogram i "5" z przodu.

Ruszenie z chudnięciem po tak długiej przerwie jest naprawdę ciężkie. Cięższe niż się spodziewałam. Moja waga przez ostatnie dwa tygodnie przeżywała prawdziwe rewolucje, jednak od dwóch dni mniej więcej stoi w jednym miejscu, a jest to 60,9 kg.

Powoli i do przodu. :)

czwartek, 19 września 2013

Pora poukładać Sobie w życiu.

Córa marnotrawna wróciła. Na wadze 62 kg. Za dwa i pół tygodnia zaczynam studia.  Od przyszłego tygodnia zapisuje się na siłownie. Chce dojść do 60 kilogramów. Jestem szczęśliwą singielką. Przyszłą studentką. Walczącą z bulimią. Buntowniczką zaczynającą nowe życie. 

I tak mi dopomóż Bóg. 
Amen. 

ps. Lece czytać wasze blogi! :)


Edit 1. A tak w między czasie, jest tu jeszcze kto? 



wtorek, 2 lipca 2013

61,5 kg :)

61 kilogramów odhaczone. Z hakiem, ale jest. :)
W poniedziałek wyjeżdzam na wakacje. 
Mam nadzieje, że Polska przywita mnie pięknym słoneczkiem! :) 
I że oczywiście nie przytyje za bardzo. 
Mam nadzieje się do was odzywać, ale jeśli mi się nie uda, życze wam kobietki niesamowitych, aktywnych i szczupłych wakacji :)
Buziam cieplutko i do zobaczenia wkrótce, mam nadzieje ;* 

Kokainovva xxx

niedziela, 23 czerwca 2013

Kompletny zastój + Wasze ulubione kosmetyki?

Zero zmian, waga jak stała tak stoi i w sumie dobrze, bo zawsze podczas stresów tyłam, teraz stoje na 63.5 kg i jest ok. Choć od powrotu do Polski ubyło ponad 3 kilogramy, bo mi się przytyło. Bardzo chciałabym wrócić do wagi 61, bo wtedy czułam się niesamowicie.
 Przez ostatnie dwa tygodnie prawie nie wychodziłam z domu, pochłonięta byłam nauką, siedząc od 19 do prawie piątej rano przy książkach. Zaliczenia ma się tylko raz w roku, więc nie jestem na Siebie wściekła, że nie dałam rady schudnąć. 
Jadłam tysiąc kalorii, spalałam tysiąc kalorii. 

Zostało 17 dni do mojego wyjazdu do Polski. Uda mi się dobić do 61 kilogramów? :)

Jestem po 3 zabiegach body wrapping i jakby ta skóra była nieco bardziej napięta. Napewno wygładzona, ale to jeszcze nie to. Muszę znaleźć jakiś dobry środek rozgrzewający. 

W Polsce będę chciała kupić jakieś kosmetyki, bo różnica cen między UK, a Polska jest kolosalna. Są jakieś kosmetyki, które szczególnie polecacie? :)

Pozdrawiam was ciepło i buziam mocno ;* 

Kokainovva xxx

niedziela, 16 czerwca 2013

Domowy body wrapping - zabieg pierwszy.

Dzisiaj po raz pierwszy wypróbowałam tzw. body wrapping. Zainspirował mnie jakiś artykuł znaleziony w internecie i pozstanowiłam spróbować, bo dlaczego by nie?
I powiem wam szczerze, jestem zadowolona. Jak na pierwszy taki zabieg było całkiem przyjemnie i faktycznie czuć różnice w dotyku. Zazwyczaj po użyciu kremu wyszczuplająco-ujędrniającego od razu czułam różnice, ale teraz jest naprawdę wyczuwalna.
Nie będę przytaczać instrukcji, bo jest tysiące takowych artykułów w internecie; wystarczy wpisać "domowy body wrapping" w przeglądarkę i gotowe!
Dzisiaj użyłam kremu ujędrniająco-wyszczuplającego Eveline:
Ale zamówiłam już nowy krem thermo-rozgrzewający i nie mogę się doczekać kiedy wklepie go w nóżki i cała się owinę. Tak wygląda ten cudowny środek:
Mam nadzieję, że efekty będą takie jak ludzie mówią, czyli zniewalające :) 
Chce zaliczyć 2 sesje w tygodniu przez kolejny miesiąc czyli razem sześć zabiegów. Później jadę do Polski na wakacje, więc nie wiem czy będę miała warunki, ale do tego czasu będę się mierzyć się, robić zdjęcia dla porównania i uważnie obserwować i opisywać zmiany. Będę was informować na bieżąco o efektach i działaniu. 

Oczywiście nie rezygnuje z ćwiczeń i dobrej diety.

ps. Ktoś ma jakieś doświadczenia, robił te zabiegi albo o nich słyszał? :)

Kokainovva xxx

piątek, 14 czerwca 2013

Czas zrobić Sobie pupę!

Nie chce wchodzić na wagę. Wagi są be. Wagi to zdradzieckie suki. Od dziś będę na nią wchodzić tylko dwa razy w miesiącu, a nie codziennie. Będę się również mierzyć co drugi tydzień, tak dla zbalansowania. Nie dam się więcej wciągnąć w to co ostatnio. Skótki tamtego miesiąca ciągle jeszcze odczuwam w żołądku, który się buntuje.
Od teraz tylko świeżo i zdrowo, no!
Następne ważenie za tydzień - 21 Czerwca 2013.

Bilans: 
Szklanka soku ze świeżych owoców - 150 kcal 
Miseczka warzyw i dwa kawałeczki piersi - 120 kcal 
Herbatka czerwona - 1 kcal 

Trenuje z Mel B 10 minutowy trening pośladków i 10 trening nóg. Gorąco polecam tym, którzy nie ćwiczą i ciężko im się zmotywować. Niesamowita kobieta, która cały czas mnie motywuje. O, to, to:
Trening nóg: 

Trening pośladków:


Systematycznie dokładam Sobię ćwiczeń. W następnym tygodniu chcę dołożyć 15-minutowy trening cardio, bo na brzuszek jeszcze jestem za mała. Próbowałam Chodakowską, ale ta kobieta jest tak apatyczna i anemiczna, że po 3 minutach wyłączyłam i poszłam się przejść, bo myślałam, że z depresji wyskoczę z okna. Choć może to tylko moje wrażenie.
Mel B górą! :D



I ogólnie pozytywnie. Mam nadzieję, że u was podobnie.

Pozdrawiam i całuję ciepło.
Trzymajcie się zdrowo ;*

ps. Są jakieś ćwiczenia, które wy polecacie?

Edit. 1. Byłam na ponad dwie godzinki na siłowni. Zaczyłam trening interwałowy i wysiłkowy. Czuję się niesamowicie. Jutro basen!
Czuję, że żyje. Mmmm, boskie uczucie. <3

Kokainovva xxx

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Czasem trzeba dotknąć dna by znów wspiąć się na szczyt.

Hej dziewczyny.
Dobrze jest być tu znowu. Czuję się jakoś bezpieczniej. Czuję, że tylko będąc tu mam większą kontrole nad samą Sobą. Czuje lekki przypływ pozytywnej energii, zwłaszcza widząc wasze osiągnięcia. Gratuluje wam wszystkim i każdej z osobna!
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam i tak rzadko komentowałam wasze blogi, bo czytałam je znacznie częściej. Obiecuję poprawę.
W Środę mam ostatnie dwa egzaminy w tym roku. Później dokończyć projekt marketingowy, dokończyć prawo i witaj słodka wolności.

Zagubiłam się w tym wszystkim, wiecie? Gdy doszłam do wagi 61, poczułam się świetnie i zachłysnęłam się tym wszystkim. Ale to nie było dobre. Doszłam do tej wagi dosłownie głodząc się. Zagładzając organizm przez tydzień, pojąc go tylko alkoholem i karmiąc okazyjnie jakimś jabłkiem. Później znowu ludzie "życzliwi" namieszali mi w życiu. Stres, nerwy, "sercowe" problemy, wariacje hormonalne. Odwiedziłam kilkakrotnie szpital. Krew mi się rozrzedziła i z małej ranki ciekła jak wściekła; raz zemdlałam, straciłam miesiączkę. Znów mnie dopadła ostra bulimia, nawet do czterech-pięciu razy dziennie. Żołądek odmawiał mi posłuszeństwa. Gdy pojechałam do Polski, to dopiero się zaczęło. Po powrocie na wadze pokazało się 66.7 kg i wtedy samą Siebie uderzyłam w twarz i powiedziałam Sobie dość. Chce żyć!

Od trzech dni zaczynam wracać do normy.
Jeśli do końca miesiąca się ogarnę i osiągnę 60 kg będzie dobrze. Zrozumiałam to, że nieważne jak długo będę szła do celu, ważne bym doszła. Czas i tak przeminie.

Dzisiaj zaliczyłam około tysiąca kalorii w zdrowym jedzeniu.
Trening Mel B na nogi - cóż za kobieta!
20 minut orbiterka.

Będę to codziennie powtarzać. Powoli, do celu.

Dziękuję wszystkim za wsparcie, a szczególnie dobrej duszyczce, Mokah. Widziałam Twoje osiągnięcia. Gratuluje z całego serca. I to dzięki Twojemu emailowi zdecydowałam się wrócić, choć nie miałam odwagi odpisać. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Mówiłam Ci już, że jesteś wspaniała? <3

Pozdrawiam was kochane. Trzymajcie się zdrowo! ;*

Kokainovva x


sobota, 11 maja 2013

Półtora kilograma do PIĄTKI z przodu, ay! :)

61.3 kg :) 
Niecałe półtora kilograma do PIĄTKI z przodu, ay! :) 

Właśnie pęknęło 15 kilogramów od początku diety.
(76.6 kg do 61.3 kg)
i tylko chyba to w moim życiu jest pozytywne.
nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć.

Plan na Maj: 
Schudnąć do 59 kg do wyjazdu do Polski pod koniec miesiąca.
i tak mi dopomóż Bóg. 

Lecę czytać wasze blogi, 
Buziole ;* 

wtorek, 7 maja 2013

Wróciłam.

Wróciłam. Jest 62 kg. 
Dziękuje za odwiedziny podczas mojej nieobecności. 
Życie jak zwykle kopie po dupsku, terminy ponaglają, w poniedziałek egzamin, którego nie zdam, już przywykłam do tej myśli. Niech się dzieje co chce. 
Idę pobiegać- pozdrawiam ciepło! ;*

Bilans weekendowy: 
Piwo, piwo, piwo, piwo.
Kilka drinków. 
Udko z kurczaka. 
Dwa skrzydełka.
Kromka chleba wmuszona we mnie. 

Chudego tygodnia ;* 


sobota, 4 maja 2013

0.5kg w dół i jesteśmy u celu numer 10!

Na wadze dziś rano było 62.5 kg. 
Gdyby nie poprzedni 'gruby' weekend na pewno było by mniej, ale nie mogę Sobię odmawiac całej przyjemności w życiu, zwłaszcza, że do alkoholu i kolorowych drinków mam szczególną słabość. 
Mam nadzieje, do mojego wyjazdu, do Polski, pod koniec Maja, zobaczyć na wadze 59 kg. 
Uda się? 
Oby! 


A z szczupłym tyłeczkiem na wakacje będę tańczyć tak! :D



Szczupłego tygodnia i do usłyszenia wkrótce, mam nadzieje ;* 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Krótkie sprawozdanie czyli wracam za dwa kilogramy :)

Na wadze dziś rano 64.2 kg czyli jeszcze dwa kilogramy do osiągnięcia najniższej wagi w moim nastoletnim życiu oraz mojego powrotu na bloga. Powiem tylko tyle, że taki powód ogromnie mnie motywuje. Tęsknię za blogowaniem i za wami, moje chudziutkie motylki i wysportowane Fitnesski ;* (nie dyskryminując nikogo :D) Wasze wsparcie zawsze było, jest i będzie nieocenione <3.
Nagrodziłam Sobie to osiągnięcie, dzisiaj i tylko dzisiaj, tym wpisem. To pokazuje jak bardzo jestem tu przywiązana. Jak wielką wartość ma dla mnie każdy komentarz i każdy z waszych wpisów.
Poza tym, poczułam potrzebę podzielenia się z kimś Swoim szczęściem. A to już półmetek, do celu już niej niż 10 kilogramów. Dawno nie miałam takiej pozytywnej energii. Bilanse nie przekraczają 800 kcal, a czasem nawet pozostają pod 500 kcal, ale to nie kwestia głódzenia się, a pokonania paskudnego nawyku zajadania stresów. 
Uśmiech na twarzy gości od kiedy słońce zaczęło mocniej przygrzewać, a na termometrach 15+.
Jest dobrze. Jest lepiej, a będzie bajecznie. Jeszcze tylko nieco ponad 9 kilogramów.
Dziękuję za świadomość, że mam do kogo wracać.
Buziam was mocno i życzę samych sukcesów. Do usłyszenia 1 Maja, mam nadzieję ;*
<3

Ps. W razie czego 6665402 bądź prywatnakokaina@gmail.com :)
Nie gryzę! Nie mocno! :D

czwartek, 11 kwietnia 2013

Znikam.

"Nie mam pojęcia co się stało ze mną
Coś zamieniło światło w ciemność - Negatyw
Ostatni rok, dwa, miałem ciężko.
Znowu czuję się jak przegrany śmieć, bo
Wszystko się wali prócz tej ściany przede mną
Mówiłem sobie wiele razy "zmień coś" i zmieniałem
Byłem daleko stąd. Wyszło na to, że to nietrwałe
Stoję dokładnie tu, gdzie stałem parę lat wstecz
Lecz oczy, którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś
Po drodze. Gdyby nie te parę pompek i brzuszków
Które wytrwale tak robię, co dzień wciąż bym leżał w łóżku(...)
Nie chcę odwiedzin, chyba, że masz dla mnie lek na receptę
Biorę te, które mam, ale zdają się lecieć w próżnię
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?"




Znikam. Na kilka dni. Może tygodni. Postaram się wrócić przed upływem miesiąca. Wszystko zależy tego jak szybko uda mi się osiągnąć ostatni cel z pierwszej listy, czyli 62 kg. A może po prostu potrzebuje tego czasu by ogarnąć Swoje życie?
Mam dość zawodzenia Was i Siebie. Wstyd mi, że zmarnowałam cały Marzec, że ciągle upadam, że trudno mi się podnieść i składam Sobie co chwile obietnice, które i tak łamie. W momentach takich jak ten czuje się słaba, bezsilna, zirytowana, wręcz wściekła. Choć pomimo wszystko dziękuje Wam kochane za wsparcie! W tym jesteście nieocenione. Miałyście racje - łydki lekko mi urosły i mięśnie nóg są lepiej wyczuwalne. A może to moje złudzenie? W każdym bądź razie nie obijam się. Od ostatniego ważenia nie wchodziłam na wagę. Boję się. Będę to robić co dwa tygodnie. A może rzadziej? Naprawdę się boje. To głupie, bo od kilku cyferek uzależniam Swoje szczęście i poczucie właśnej wartości. Obecnie czuje się jak gówno. Zważe się 15 Kwietnia. Oby było ok. Oby był jakikolwiek spadek. Oby jak najdalej od szaleństwa, bo zwariuje. 
Poza tym, bez zmian. Codzienna dieta, choćby odrobina ruchu, częste spotkania z moją drogą przyjaciółką Bulimią, nawet przy małych posiłkach. Miałam iść do lekarza - stchórzyłam. Cóż. 

Mój e-mail znacie, więc jeśli będziecie chciały się skontaktować w jakiejkolwiek sprawie - piszcie śmiało. Wszystkie jesteście u mnie mile widziane, nieważne czy wymieniłyśmy jeden komentarz, wcale, czy dziesiątki ich było. Postaram się żadnego nie przeoczyć. 

Będe odwiedzała Wasze blogi i komentowała Je regularnie by Was dopingować i może czerpać motywacje. 
Życzę Wam wszystkim powodzenia i mam nadzieje na jak najszybszy powrót na bloga z nowym osiągnięciem, a nie kolejną żenującą porażką. Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze pod ostatnim postem. Pozwoliły mi nieco ogarnąć ten mój chaotyczny łeb. Choć to tylko pokazuje jak bardzo oddana sprawie jestem. 
Słowem pożegnania, jeszcze raz pozdrawiam serdecznie i całuje cieplutko wszystkie odwiedzające mnie motylki. 
Jesteście niesamowite. Pamiętajcie o tym! 

Trzymajcie się szczupło i zdrowo. 

Kokainovva 
xxx

piątek, 5 kwietnia 2013

#12. - Wściekła niczym osa.

Dieta:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Wyzwanie:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30


Jestem wściekła. 
Ale to tak naprawdę, naprawdę wściekła. Do diety się stosuje - nie wychodzę poza 1000 kcal nawet 800 kcal nie przekraczam(!), więc waga powinna tak czy inaczej spadać. Ćwiczę, robię przysiady, rozciągam się. Od dwóch dni cierpiałam na zakwasy mięśni, o których istnieniu nie miałam pojęcia, ale pomimo to i tak byłam na siłowni i dałam z Siebie wszystko, do prawie omdlenia. Zjadłam 700 kcal i spaliłam 750 kcal. I zgadnijcie co? Na wadze dzisiaj 66.8 kg czyli 200 g więcej niż ósmego dnia diety, a mamy dwunasty. No chyba się popłaczę... 
Ciąży nade mną jakieś fatum! Ta nieszczęsna 66 się mnie przyczepiła i nie chce puścić. To tak jak na początku z tymi 72 kilogramami. Ja rozumiem, że tłuszcz to nie wosk i nie topi się w ciągu 24 godzin, ale jednak od świąt powinno się cokolwiek ruszyć albo stać w miejscu. NIE WZRASTAĆ. 
Ale NIE! Koka to gruba świnia i będzie tyła z powietrza. 

Super. Z fazy "pokochać Siebie" przechodzę powoli w "nienawidzę Siebie".

Po takich dniach mam ochote rzucić tą bądź co bądź "zdrowaszą dietę" i wrócić do tych 550 kcal. One przynajmniej przynosiły jakieś efekty i wiedziałam dlaczego się głodzę. 

Chyba tylko takie kawałki jak ten trzymają mnie przy zdrowych zmysłach: 


Bilans: 
Nic - 0 kcal

grubasy nie zasługują na jedzenie, a i tak tyje z powietrza, haha.

I tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszy wpis: 


Trzymajcie się szczupło! ;* 

wtorek, 2 kwietnia 2013

#8. - Kwiecień miesiącem słońca, uśmiechu i odchudzania. :)


Dieta:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Wyzwanie:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Słońce świeci. Ptaszki śpiewają. 
Na wadze: 66.6 kg czyli wróciłam do punktu wyjścia. 
Święta przetrwałam i żyję, choć przez dwa dni wepchałam w Siebie chyba wszystko, wow! Choć było pełno jedzenia i było pysznie. Nie żałuje.
Więc Kwiecień zaczyna się obiecująco. Zobaczymy co przyniesie jutro. 
Dzisiejszy dzień sponsoruje kolor zielony i oby tak dalej. 

Więc oto moje kótkie sprawozdanie. :) 

Moja motywacja: 


Trzymajcie się chudo ;* 

czwartek, 28 marca 2013

#4.


Dieta:

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Szło mi całkiem nieźle dnia trzeciego, ale niestety, gdy mama wróciła z pracy o 23, ja dostałam jakiegoś napadu i nie mogłam Sobię odmówić dwóch jajek na twardo. Widać organizm miał jakieś Swoje zapotrzebowanie. Jednak spać poszłam spać dopiero po 2 w nocy, a wcześniej jeszcze trochę poćwiczyłam. Poza dzienną wyszłam jakimiś 50 kcal i to przez te jajka, więc zaznaczam na pomarańczowo. 

 Wyzwanie: 


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Jestem chora, mam okres i ledwo siedzę, ale żadne z powyższych oczywiście nie zwalnia mnie od przysiadów czy diety. Choć wczoraj po tej serii 40 przysiadów, nieco kręciło mi się w głowie. Ale wyzwanie, to wyzwanie! Jeszcze raz ciepło pozdrawiam Nicole z http://fitnessissexy.blogspot.co.uk - to był świetny pomysł! :) 

Zaczynam weekend, chora, ale z uśmiechem na twarzy. Dieta idzie dobrze, posprzątałam troszkę w domu, w końcu podniosłam się po upadku, serce przez dwa tygodnie sklejałam czekoladą, więc nie może być źle. :) Czego od życia chcieć więcej? 

Wagę podam z pierwszym dniem miesiąca. Nie liczę na wielkie zmiany, zwłaszcza, że święta idą, a mama już mnie zaprzęgła do szykowania wałówki. Najważniejsze by nie przytyć

W następną środę idę do lekarza. Czas się przebadać. Od blisko sześciu lat choruje na bulimie, i choć jakichś specjalnych zmian w swoim ciele nie widzę, to pewnie jakoś mnie to wyniszczyło. No i palę okazyjnie i grubo przesadzam z alkoholem. Już słyszę jak mój ulubiony lekarz prawi mi kazania. Jednak czas na kontrole. Lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć :) 

Korzystając z tej okazji, chce Wam wszystkim, piękne motylki, złożyć najserdeczniejsze życzonka z okazji nadchodzących świąt Wielkanocnych. 
Zdrówka, szczęścia, rodzinnych niezapomnianych chwil, wielu zrzuconych kilogramów i oby tłuszczyk ze śniadanka Wielkanocnego trzymał się od naszych szczupłych pup z daleka! :)  

I cieszę się, że mogę się komuś wygadać. :) Posiadanie takiego wsparcia daje ogromnego kopa! Dziękuję wam ;* 

Trzymajcie się chudo!

Całuje was ciepło! :* 


poniedziałek, 25 marca 2013

# 1.

Plan: 
30 dniowa dieta inspirowana SGD: 700 kcal dziennie. 
Podnioslam nieco limit. Trzeba byc realista. 
Nie licze zadnych warzyw. 

Dieta:

2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

 Wyzwanie: 

(Dołączyłam do wyzwania biorąc przykład z naszej Miss Fit, Nicole. Pozdrawiam z tego miejsca ciepło! :) 
Źródło: http://fitnessissexy.blogspot.co.uk) 
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 
17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30


Bilans na dziś: 
Kawa z mlekiem 15 kcal 
Serek z ziarnami słonecznika (jedyny jaki był w domu) 285 kcal
Dwie kromki chlebka ziarnistego + 4 plasterki szynki 224 kcal + 100 kcal = 324 kcal 
Całość: 624 kcal 
*Do 100 kcal zaliczam na zielono. Po stu na czerwono. 

Jest ciężko. Chyba tak ciężko to nie było. Nie można się poddać. Trzeba wziąć się w garść. Pieprzyć złamane serce! Pieprzyc frajera. Dieta, cialo, cwiczenia i samorozwoj. Na tym trzeba sie skupic. 
Trzeba o Siebie walczyć, prawda? 

Chyba sie upije. Chyba sie zapije. 

POTRZBUJE SŁOŃCA! 

piątek, 22 marca 2013

# "Ten, kto pokonuje innych, jest silny. Ten,kto pokonuje siebie, jest potężny" - Nowy początek. :)

Jest piątek. Dzień ważenia. Waga wskazała: 67.5 kg (+1.2 kg). Widać moja dobra passa ciągłych spadków się skończyła. ;)

Ale powiem szczerze, ze takie wzrosty wagi są czasem potrzebne. Dziś czuje się bardziej zmotywowana niż wczoraj. Pomimo tego depresyjnego okresu, który towarzyszy mi od blisko dwóch tygodni i tego zajadania stresów, zaliczeń i smutków, czuję, że znowu mam siłę by walczyć. Dość sięgania do zamrażalnika po pudełko lodów, dość sięgania do szafki po czekoladę by zabić smutek, dość jedzenia niezdrowych zapiekanek by choć na chwilę się uszczęśliwić. 
Chudość smakuje lepiej!

Czuję się podobnie zmotywowana jak na początku stycznia. Niesamowite. Znowu wierzę, że się uda. A wakacje tuż, tuż. 

Pozdrawiam wszystkie motylki, a szczególnie jedną panią, która niedawno do nas dołączyła i również zaczyna walkę, a którą darze szczególną sympatią. To Ona daje mi ostatnio największego kopa! :) 
Zapraszam do Waniliowej Wariatki, w imieniu Swoim i Jej. Niesamowita kobieta :)

http://zdradliwecyferki.blogspot.co.uk/

Całuje ciepło. 
i trzymajcie się chudo! :* 

poniedziałek, 18 marca 2013

#Wciąż jest zimno

Jest jakieś 66 kg. Plus minus. Waga się waha jak nigdy. Bardzo mały spadek. Ciągły stres i brak uśmiechu. Nawet teraz, gdy świeci słońce, wciąż jest zimno.
Jak radzić Sobie ze stresem i
smutkiem?
Bilans:
Wczoraj, cała lodowka
Dziś, nie mogę patrzeć na jedzenie, gdyż mam od razu odruch wymiotny.
Wyniszczy mnie to, przysięgam.

Edit 1.
Jaka diete polecacie najbardziej?
Myslalam nad Dunkanem. Uwielbiam serek wiejski i chude piersi z kurczaka, wiec nie powinnam cierpiec, a potrzebuje znowu zaczac chudnac.

środa, 13 marca 2013

#Czas na zmiany - 72 dzień diety :)

Dzisiejszy dzień uważam za wyjątkowo pozytywny, choć co mnie niepokoi, to, to, że waga stoi w miejscu. Nie chce drgnąć skubana. Waha się pomiędzy 66 kg, a 67 kg i ani drgnie! Wiem, że jeśli kolejny tydzień będzie tak zmarnowany, to znów zacznę tracić nadzieję. Często macie takie momenty?

Może to przez stres. Może przez to, że cały dzień nic nie jem, ale czasem niewielki posiłek skapnie po 10tej, może to przez to, że jednego dnia nic nie jem, a drugiego przekraczam 1000 kcal. Ale nie potrafię inaczej. Lepsze to, niż zajadanie stresów ciągle, które towarzyszyło mi od 13 roku życia. I nie potrafię pokonać bulimii... Wierzę, że uda mi się z nią "zerwać", gdy tylko osiągnę wagę idealną. O ile wcześniej mnie nie wykończy..

Dzisiaj w końcu ruszyłam się na siłownie. Dałam Sobie lekki wycisk. Spędziłam tam 2,5 godziny cały czas intensywnie ćwicząc. Mam nadzieję, że to choć trochę pomoże mojej wadzę. No i chce ujędrnić ciało, bo mój tyłek powoli zamienia się we flaczek, co jest paradoksem, bo jak ważyłam te 77, prawie, kilogramów to był jędrniutki. Rozumiem, że skóra była naciągnięta, a teraz traci ten tłuszcz i musi się znów naciągnąć, ale bez przesady. Jędrniutki tyłku przybywaj! Jutro basen i sauna - mokra i sucha. Uwielbiam saunę.

 Będąc singlem mam więcej wolnego czasu dla Siebie. Postanowiłam lepiej zadbać o Siebie. Moje ciało i mój umysł potrzebują by Je pielegnować i jak najbardziej na to zasługują. Jędrniutkie uda, przybywajcie!

Podsumowanie tego tygodnia? 

Kocham moją przyjaciółkę, O., która choć czasem jest głupią cipą, jest dla mnie jak siostra.
C. okazał się być nie tą partią. Właściwie, to go chyba wystraszyłam. Właściwie, to nie chce być w związku. Właściwie, to jest chujem i do tego smutnym. Właściwie, to od kiedy zaczeliśmy rozmawiać, dwa razy się przez kłótnie z nim pocięłam, a On nie był dłużny - trafił we wtorek do szpitala. To tak jakby wulkan spotkał się z tornadem. Dwa auto-destrukcyjne umysły nie mogą żyć ze Sobą. Nic z tego dobrego wyjść nie mogło. Dobrze, że to już koniec. Mam nadzieję, że wróci do E. Życzę im szczęścia! Choć przyznam, że fajnie było się zauroczyć.
Z P. utrzymuje przyjacielskie stosunki. Mam nadzieję, że takie pozostaną. Lepiej nie mieć wroga w kimś z kim się było 16 miesięcy.
Nareszcie zrozumiałam jak mam zrobić nowy rozdział z prawa i mam zamiar się od poniedziałku za to zabrać. Mam dużo zaległości do nadrobienia, a tylko miesiąc czasu. Później kończę szkołę. Trzymajcie kciuki.

Dobrze jest mieć komu się wygadać. Dobrze, że jesteście. Dziękuję, że jesteście. Z wami ciężkie odchudzanie jest o wiele łatwiejsze i człowiekowi jakoś bardziej się chce. I uśmiecha się za każdym razem jak tu wchodzi. Usmiecha się jak czyta komentarze. Uśmiecha się jak widzi wasze wpisy.
Dziękuję! :* 

Całuje i chudego tygodnia życzę. Byle do piątku! :* 

sobota, 9 marca 2013

# Pomimo promieni słońca - chęci jak nie było, tak nie ma.

Dziś jest 68 dzień diety, a mi już zaczyna brakować sił... 

Mam tyle zaległości i stresów i nieprzyjemnych sytuacji, że brak mi motywacji na odchudzanie.
Uśmiecham się i na codzień jestem szczęśliwa, ale nie mogę się zmusić by jeść mniej. Czasami nawet przekraczam tysiąc kalorii. Boje się, że waga w pewnym momencie stanie, a ja wrócę do starych nawyków i w ciągu miesiąca-dwóch znów wrócę do poprzedniej wagi. Ta myśl mnie paraliżuje.

Bilans wczorajszy: 
Mała miseczka chudej fasolki po Bretońsku
Kromka chlebka z serkiem i szyneczką
Pił piwa za sukcesy w egzaminach

Dzisiejszy bilans: 
Jeden słony paluszek
I chyba to tyle na dzisiaj...

Gdzie znaleźć motywacje? 

Czy są jakieś sprawdzone sposoby? 

Obawiam się, że thinspiracje niewiele pomagają w tej sytuacji. Po dwóch miesiącach diety potrzebuje jakiegoś mocnego kopa i odświeżenia głowy by móc znowu z uśmiechem walczyć o Siebie. Wiem, że Wy zawsze macie szalone, ale odpowiednie pomysły, dlatego to do was zwracam się z tym pytaniem.

Jak oderwać się od jedzenia? 
Jak o nim nie myśleć?
Jak nie zajadać emocji? 

Tak bardzo żałuje, że nie znam odpowiedzi na te pytania..

A w życiu prywatnym/miłosnym? Jest świetnie! Co prawda Dzień Kobiet spędziłam sama z tatą, bo P. musiał wyjechać.
Jutro albo pojutrze zrywam z P. Będzie grubo. To wiem na pewno...


Jeszcze raz pragnę podziękować wszystkim kobietkom, które poświęciły Swój czas by mi odpowiedzieć, pomóc, nawet pokrzyczeć i postawić do pionu. Dzięki wam moje życie ma teraz szanse być znów pełne barw. 
Dziekuje LipsLikeMorphinePandzieThinheartedOliCzarownicy_999, Rozz, Vivian i Szajse
Jesteście niesamowite!

wtorek, 5 marca 2013

# Sloneczko wychyla sie zza chmurki.. Druga część notki

Na wadze przed weekenedem, w piatek, bylo 66.8 kg.
Tydzien temu bylo 67.8 kg.
Kilogram mniej mnie zadowala.
Zwlaszcza, ze Luty nie byl dla mnie laskawy.

Miesiac Marzec sponsoruje literka M jak Minimalizacja!


Po szkole dodam bilans, podsumowanie miesiaca i to, jak rozwinela sie ta zawila sytuacja w moim zyciu. A teraz zabieram sie za wasze blogi. Trzeba nadrobic zaleglosci.

Pozdrawiam kochane! :*

Chudego dzionka! <3


Edit 1. Bilans ostatnich dni to dwa posiłki dziennie do 400-500 kcal. Rzadko kiedy zdarza mi się zejść cokolwiek więcej. Nie mam ochoty na jedzenie. Nie mam ochoty na picie. Nie mam ochoty się uczyć. Chyba się wypaliłam. Jednak jestem dobrej myśli. Jutro wyniki egzaminu - również pozytywnie do tego podchodzę. Życie staje się łatwiejsze, gdy ma się wyjebane, wiecie? 

Podsumowanie miesiąca: 

Miesiąc Luty był chujowy. Tyle w temacie. :)

Całuje :* 


piątek, 22 lutego 2013

#Całkowity brak uśmiechu, chęci, motywacji.

W moim życiu ciąglę się coś zmienia. Są lepsze i gorsze dni, niestety, z przewagą tych gorszych. W diecie podobnie, raz wpierdalam bez opamiętania, a raz się głodzę albo spędzam dzień na połowie ciastka i szklance wódki. Jaka Ja młoda i głupia, nieprawdaż?
Już wiem, że do Swojego celu z Lutego nie dojdę. Ciągle coś się dzieje, co skłania mnie ku alkoholowi, a alkohol to puste kalorie. No i z tej okazji przestałam ćwiczyć, a nawet pilnować tej diety, która teraz żyje własnym życiem. Znów nie mam kontroli nad własnym życiem. Czasami nawet podnieść z łóżka mi się nie chce.
Na szczęście SZÓSTKA nadal w przodu. Nie wiem nawet jak tos sie dzieje? Boże, gdybym znowu wróciła do 70'ciu to chyba bym się załamała.
Muszę kupić Sobie nową parę jeansów. Te co mam spadają mi z czterech liter. To powinno cieszyć, prawda?
Całkowity brak uśmiechu, chęci, motywacji.
 Przepraszam Was. Zawiodłam wszystkie motylki i samą Siebie. Zawiodłam wszystkich..

:(

Edit 1. Weszłam właśnie na wagę. Pokazała 67.8kg czyli (-1.9kg), a spodziewałam się, że będzie przynajmniej 69.9 kg. 
Może chociaż uda mi się dobić do równych 67 kg?
Celów jak narazie nie zaliczam. Poczekam do końca miesiąca i zrobie rachunek sumienia. Więcej grzechów nie pamiętam. Dobry humor chyba wrócił.

A, i pozdrawiam ciepło Pandzię(mogę się do Ciebie tak pieszczotliwie zwracać? :D), która jak dobry anioł, gdzieś tam zawsze czuwa i pyta, co u mnie. No i lubi Suits. Takiej osoby po prostu nie pozdrowić - nie można. :) :*

Ciekawę czy ktoś jeszcze pamięta o moim istnieniu.. 

wtorek, 12 lutego 2013

#Czterdziesty-trzeci dzień diety - Thinspiracje

Jem trzy posiłki dziennie. Mogło by być lepiej, jednak nie mam siły i ochoty na nic. Anglię znów nawiedziła zima. Nienawidzę tego, jak wychodzę z domu i jest ciemno, wracam do domu i jest ciemno. Depresyjnie. 
W porównaniu z moimi setkami-tysięcy kalorii, które jadłam jeszcze pół roku temu, czuje się jak osoba wygrana. Wiem, że już się nie poddam, będę szczupła. I nieważne jak wolno będę szła do celu, ważne bym tam doszła. 
Staram się jeść śniadanie jak najpóźniej i nie jeść później niż trzy godziny przed snem. 
Muszę zacząc chodzić wcześniej spać, bo zasypiając o 3, a wstając o 6 szkodze i Sobie i Swojej diecie. 
Staram się myśleć pozytywnie
I jest dobrze. ;) 

Jak tylko nadrobie wszystkie zaległości to opublikuje fragment z książki i diety, jaką się kieruje. Jest niesamowita :) 

Pozdrawiam was kochane! :*

Edit 1. Od następnego poniedziałku mam tydzień wolnego, więc obiecuję ćwiczyć codziennie przez godzine. Przez te pięć dni w tygodniu. Obiecuję! 

Thinspiracje: 

Chcę odzyskać Swoją piękną pupę! :( 

Nie-sa-mo-wite! :) 

sobota, 9 lutego 2013

#Piątkowe ważenie - SZÓSTKA Z PRZODU!

Oto efekty moich działań z ostatniego tygodnia. Było warto się głodzić i Sobie odmawiać, ćwiczyć i się pocić? Było! Dla każdej kobietki, która mnie odwiedza, a ma wątpliwości - osiągnąć Swój cel, który od dawna był odległy? Bezcenne! :) O wiele lepsze niż to jedno ciastko czy jeden kawałek kurczaczka więcej. 

Kokainovva

Jedyne co mnie martwi, to, to, że dzisiaj urodziny P. Będzie mase jedzenia, dużo alkoholu, pewnie jakieś miekkie narkotyki i dużo słodzonych napojów. Jedynie co mogę zrobić, by to nie zabiło mojej diety, to nie jeść cały dzień aż do 18nastej i kupić Sobie kilka własnych soków. Obym tylko wytrwała w diecie i jedynie skubała jedzenie, a nie rzuciła się na nie jak smok, co rzadko mi się zdarza ostatnimi czasy, ale skąd człowiek może wiedzieć? Chociaż jedzenie to mój najmniejszy problem. Alkohol jest tym o wiele większym problemem. Boję się. Martwię się. Jestem słaba. Ech.. 

To thinspo będzie przy mnie całą imprezę, na telefonie, na tapecie. I tak mi dopomóż Bóg: 


Pozdrawiam was kochane i życzę chudego, aczkolwiek dobrze spędzonego weekendu! ;-*

Dziękuję, że jesteście! Jesteście moją siłą! :)

Edit 1. Po weekendzie przetłumacze i wrzucę tu kilka fragmentów książki, którą czytam. Świetna jest! Mam nadzieje, że te wartościowe kawałki kogoś zainspirują! :) 

czwartek, 7 lutego 2013

#Chudy czwartek

Jest godzina niemalże dwunasta. Ćwiczyłam blisko godzinę, nie zjadłam jeszcze śniadania, wypiłam jedynie kawę. Czuję się świetnie. Pełna energii! Czeka mnie jeszcze sprzątanie łazienki i kuchni. A to wszystko dlatego, że na wadze pojawiło się 70.1 kg, jeszcze odrobinka i dostrę do celu trzeciego! Wracam do gry, bejbi! Idę powoli, jednak lepiej powoli niż wcale.
I tym razem nie zawale. Tym razem będę silna. Nawet jeśli się potknę, to wstanę, otrzepie tyłek i ruszę dalej.

"Sukces, to zawsze wstawanie o jeden raz więcej, niż upadałeś!" 

Mam siłę i chęci i Was mam, moje drogie. Jesteście moją największa motywacją. Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Gdyby nie wy, już dawno bym to rzuciła w cholere! Prowadzenie tego bloga jest zbawienne. 
Oprócz wtorku i kilku kieliszków, nie tknęłam alkoholu. W Sobotę na urodzinach P. też będę się ograniczać.
Uczyłam się skrupulatnie cały tydzień. 
Paznokci też nie obgryzałam, powoli rosną. 
Nauczyłam się już pięciu słówek, co dla mnie i tak jest sukcesem :P Zwłaszcza jeśli ma sie lenia w dupsku.


Od następnego piątku mam tydzień wolnego od College. To będzie tydzień pod znakiem mocnych ćwiczeń. Obiecuję dać z Siebie wszystko i ćwiczyć siedem dni w tygodniu. Wtedy nie będę miała wymówki by tego nie robić :).
Zostały mi trzy tygodnie na zrzucenie pięciu kilogramów. Boże, dopomóż!

Czytam świetną książkę, po angielsku. "Six weeks to OMG" Taka nowa dieta, całkiem mi pasuje. Książka na prawdę niesamowita. Przyjemnie się czyta. I dużo mogę z Tego wyciągnąć. Ta książka mnie też zmotywowała do walki z bulimią. W tym tygodniu wymuszałam tylko raz. Moje życie zmierza w dobrym kierunku. Nareszcie <3

Dziekuję za wsparcie, kochane :*

Edit 1. Nie zjadłam i nie zjem żadnego pączka. Nie lubię pączków. Za to zjem dwa jabłka. Jabłek też nie lubię, ale lepiej zjeść jabłko niż pączka. Swojego oddałam mamie. Dieta przede wszystkim!

Thinspiracja: 

piękna, piekna, pięęęękna! :)

Edit 2. Robię Sobię dzień na płynach. Dorosłam do tego chyba. Jest godzina 15:31, nadal nie miałam niczego w ustach. Nie wiem jak to działa, ale zawsze w połowie dnia robi mi się przeraźliwie zimno, ale muszę to zrobić. Muszę Sobie udowodnić, że potrafię :)
Piję kawkę, czerwoną herbatkę i wodę. Później kubek rosołku i starczy.
Dam radę, dam radę, dam radę.
Udowiednie Sobie, że potrafię.
Proszę, trzymajcie kciuki! 

poniedziałek, 4 lutego 2013

#Weekend z pierdolnięciem.

Luty zaczął się z mocnym "pierdolnięciem".

Nie trzeźwiałam prawie w ogóle. No, nie licząc momentu, w którym wzięłam prysznic, a później ogarnęłam dom. Wciąż się przed Sobą nie przyznaje, ale chyba bulimia nie jest moim największym problemem.

Będąc pijana, nie kontroluje tego co jem, więc dni są jak najbardziej czerwone, krwisto czerwone. Chociaż przed weekendem wydaje mi się, że było nawet 69 kilogramów, to wracamy do punktu wyjścia czyli 71 kg. Mogło być gorzej.. A czeka mnie jeszcze weekend urodzinowy mojego P. no i weekend Walentynkowi. Luty miesiącem alkoholizmu - yay.
Ale Luty to nowe nadzieje i nowe cele! Wieczorem zrobię ich liste i spisze Je wszystkie, a co najważniejsze - spełnie Je wszystkie! :) Choć moja wiara słabnie, to wiem, że nie poddam się tak całkowicie, dopóki nie osiągne Swojego celu. Nie mogę się poddać, bo inaczej z moją tendencją do uzależnień, skończe jako stukilogramowy wieloryb. I nie żartuje! Pewnie tak właśnie będzie.

Dość przemyśleń, czas brać się do roboty.

Dieta na Luty to 600 kcal i przynajmniej 15 minut ruchu dziennie, pod jakakolwiek postacią. Czas, start!


Pozdrawiam was wszystkie i obiecuje się dziś nadrobić zaległości. :)
Buziole! :*

Edit 1. Cele na Luty 2013:

1. Schudnac do 65 kilogramow do ostatniego dnia Lutego.
2. Zaliczyc dwa dni na samych plynach, w tym miksowanych zupkach, mleku, sokach i wodzie.
3. Cwiczyc przynajmmniej 15 minut codziennie (jakakolwiek forma ruchu)
4. Poza lekcjami, uczyc sie przynajmniej pol godziny dziennie.
5. Uslyszec choc raz, ze schudlam.
6. Przeczytac ksiazke od deski do destki.
7. Obejrzec piec filmow po angielsku.
8. Nauczyc sie 100 nowych slowek angielskiej terminologii prawa.
9. Podjac decyzje w sprawie uniwersytetu.
10. POKONAC BULIMIE!
ps. Jakies jeszcze sugestie co moglabym dodac? :)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

#Dzień numer 28 - Proszę, nie poddawaj się.

Weszłam wbrew zdrowemu rozsądkowi na wagę. Wczoraj było 72.7, dziś 72, ale pomimo wszystko staram się nie wszczynać paniki. Ostatni tydzień był dla mnie wyjątkowo ciężki, weekend pijany, a poniedziałek pełen stresu i słodkości. Dlatego nie wpadam w panikę - zawaliłam, muszę pokutować. Tylko jak po tygodniu nie trzymania się ŚCIŚLE diety wrócić do starych nawyków? Zacznę od niejedzenia śniadania. Wiem, że wiele osób uważa to za czyste zło, ale ja mam tak, że jak już zjem śniadanie to kaplica. Cały czas chodzę i jem.
Zapaliłam papierosa, czego nie robię na codzień, żeby zabić głód, a jedyne co to zabiło to świeżo umyte zęby. Świetnie.
Wydaje mi się, że cierpię na coś na wzór depresji po egzaminacyjnej. Wczoraj cała w euforii, dzisiaj smutna jak kilo gwoździ. Świetnie.
Muszę zacząć ćwiczyć. I będę to robić codziennie przez przynajmniej pół godziny. Muszę odzyskać świetny, zgrabny tyłek, który był moim znakiem rozpoznawczym. Tylko jak po dwóch miesiącach bez ćwiczeń pchnąc się w tamtym kierunku? I w końcu muszę znowu zacząć sypiać pełne osiem godzin, a nie marne cztery.
Dziękuję, że jesteście dziewczyny. Wasza pomoc i wsparcie jest najlepszym co ostatnimi czasy dostaje od życia. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Do usłyszenia, z bilansem, po szkole!
:-*
Edit 1. Odzyskałam dostęp do emaila, który ostatnio stroil foszki. Siadam do odpisywania!

Edit 2. Bilans: 
100 ml odtłuszczonego mleka - 33 kcal 
Pół kromki ziarnistego chlebka - 62 kcal 
Chuda szyneczke x5 + kolejne 2 plasterki - 80 kcal 
Miseczka zupki pomidorowej - 120 kcal

Razem: 295 kcal 

Poszło bajecznie. <3 Oby do końca tygodnia było tak pięknie! <3 <3 <3

#Dzień.. Któryś napewno.

Napisałam dziś rano egzamin. Jestem zmęczona psychicznie, tak bardzo, że na nic nie mam już ochoty, tylko na sen i odpoczynek, ale opłacało się. Nie chce chwalić dnia przed zachodem słońca, ale poszło mi całkiem dobrze. Byle do wyników, które będą już w Marcu! :) 
Może nareszcie uda mi się zapuścić zanokcie, które zapuściłam na jakiś miesiąc przed stresem egzaminowym, ale ostatnio gryzłam Je ja szalona. To mój cel na ten tydzień - by nie dziabać ani jednego paznokcia! 
Osiemnastka była epicka. Tak się wyszalałam, że ledwo chodzę. W niedziele byłam do wieczora nieprzytomna, tak zmęczona, jednak się spiełam i zdołałam nawet trochę do egzaminu się pouczyć ;) 
Skurwiel też tam był. Nie rozmawialiśmy, oprócz półsłówków, których wymagało spędzanie czasu w towarzystwie. Choć zabił mnie, gdy padło pytanie z wyrzutem brzmiące, "Odnoszę wrażenie, że nie chcesz ze mną rozmawiać..." Na prawdę? Ameryki to Ty kochanieńki nie odkryłeś. 
Muszę trochę odpocząć, miałam dziś wejść na wagę, jednak postanowiłam się nie stresować tym przed egzaminem. W Sobotę rano było 70.1 kg, jednak po szalonym weekendzie wszystko może się zdarzyć. Kolejne postanowienie? Nie włazić na wagę do piątku, a przynajmniej nie przejmować się tym. Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że do 1szego Lutego zdołam ustabilizować wagę i osiągnąć Swój trzeci cel: 70 kilogramów. 
Ale się wygadałam. Od razu mi lepiej! Dziękuję za wszystkie komentarze. Bardzo pomagają mi zachować trzeźwy umysł i trzymać się z dala od alkoholu, który jest moją mocną zmorą. Jesteście najlepsze! 

Zabieram się właśnie za czytanie blogów - dawno tego nie robiłam, a to czysta przyjemność. :)

Pozdrawiam was kochane! :*

Edit 1. P. zaczął zauważać, że nogi mi zeszczuplały, a myślałam, że to tylko wymysł rodziców. Normalnie nie posiadam się ze szczęścia. Będę walczyć dalej, o chudą Siebie! <3. 

piątek, 25 stycznia 2013

#Dwudziesty czwarty - Ważenie

"Ludzie mówią „weź się lecz się”, sam się weź się lecz.
Kurwa, co jeden lepszy ekspert pieprzy ostracyzm."


Waga pokazała 70.5 kg. 
Jak widać, nie ma dla Ciebie dziś kolacji, Koka. 
Jutrzejszego śniadania, obiadu i kolacji też. 
A później zapij ten Swój paskudny ryj. 

Czasami mam ochotę umrzeć. 
Chyba znów pora się uśmiechnąć do alkoholu. 


Edit 1. Powiem więcej! Jutro idę na osiemnastkę, na tą samą imprezę, na której cztery lata temu poznałam tego skurwiela, którego dziś nienawidzę. I co? Też tam będzie. Nie wiem jak Sobie poradzę. Nie wiem, nie wiem, nie wiem. 

Ostatnio skonfrontował się ze mną na fejsie. Nie chce mnie puścić, nie chce pogodzić się z tym, że mogę go opuścić i zerwać z nim kontakt, paląc wszystkie mosty. 
"Nie, dla mnie to walka o część mnie we wnętrzu Ciebie." 

 Nic z tego dobrego nie wyszło. Nigdy nic z tego dobrego nie wyjdzie. I przypierdolił mi takim oto zdaniem: 
"Wiesz bardzo dobrze, że nie jestem "każdym normalnym człowiekiem" i wiem też, że właśnie to Cię we mnie interesowało i dlatego nasz kontakt był specyficzycznym, ale przyjemnym doznaniem.
Ciekawie ujęte, czyż nie?
Mówi tak mało, a nasuwa tak dużo.."

Byłam doznaniem, Ty byłeś miłością mojego życia. Ty chuju. 

"Jesteśmy jakąś dziwną cząstką, jak para ubotów a między nami ochy i achy. Mimo, że ciężko nam ze sobą życ, to jesteśmy sobie choć delikatnie niezbędni do życia - przynajmniej ja tak czuję.
I nie chodzi tu o uczucia typu miłość, ale jakaś stabilizacja umysłowa."


I sama nie wiem co boli bardziej, czy to, że byłam beznadziejnie latami w Tobie zakochana czy to, że nigdy nie potrafiłam zawalczyć o to co kocham, a teraz muszę tą miłość powiesić na cienkim sznurku. A może to moja wina, bo jestem słaba i moja samoocena jest tak niska, że nigdy nawet nie odważyłam się Tobie powiedzieć co tak naprawdę czuje? Głupia, głupia, głupia. 
Nie mogę zapomnieć. No kurwa, nie mogę. 
Bardzo bym chciała, żeby ten dzień cztery lata temu NIGDY się nie wydarzył. 

"Coś pomiędzy autodestrukcją, a spokojem ducha..
I dlatego własnie chciałbym to podtrzymać..
Bo nie znam nikogo na całym świecie takiego, aby łączyło mnie z tą osobą taka specyficzna więź.."


Już naprawdę nie wiem co ze Sobą zrobić... Jestem beznadziejna Beznadziejnie zakochana. Beznadziejnie żałosna. Zabić tę miłość czy walczyć? 


Edit 2. Czuję się jak ktoś niestabilny psychicznie, skoro rzucam się po pomoc w Internet, ale co innego zrobić, jak nie możesz wygadać się nikomu? 




czwartek, 24 stycznia 2013

Podsumowanie dnia dwudziestego trzeciego - Kompuls.

Znowu był kompuls, znowu płakałam, znowu nienawidzę samej Siebie, a tak mi dobrze szło. Prawie tydzień przerwy!
Bulimio, Ty wstrętna suko. Zostaw mnie w spokoju. 

Jedyna pocieszająca w tym rzecz, to, to, że jak rzucam się na jedzenie to zjadam o połowę mniej niż na początku stycznia, bo mój żołądek po przekroczeniu jakiejś tam granicy odmawia współpracy. Ale czy to naprawdę taki plus? 

Już nie wiem co zrobić, by tego nie robić. :( 

Głupia Koka, głupia Koka, GŁUPIA! 

Bilans: 
Dwie kromki ciemnego chleba i dwa plasterki szynki - 250 kcal
Obiadek z Weight Watchers - 247 kcal 
Kompuls i wiszenie na ubikacji.

Razem: totalna porażka. 


#Dzień dwudziesty-trzeci. - Panicznie boję się wagi.

Panicznie boję się wejść na wagę. Wiem, że jeśli waga wróci w którymkolwiek momencie do 72óch kilogramów to załamie się psychicznie.
Jutro dzień ważenia. Tydzień był taki Sobie. Na więcej Sobie pozwalałam. Wiem, że nie mogę tego tłumaczyć stresem przed-egzaminowym, ale tak jest. Człowiek by poczuć się choć chwile szczęśliwym pozwala Sobie na cukiereczka za 50 kcal albo na ciasteczko za 100 kcal. Po egzaminie obiecuje wrócić do diety 550 kcal i ani grama więcej!
Oby tylko waga była dla mnie w piątek łaskawa.
błagam, błagam, błagam.

Cel? By do końca Stycznia zobaczyć upragione 6 z przodu!
muszę, muszę, muszę.

Chyba zacznę ćwiczyć. Tylko pozostaje pytanie, czy jak będę ćwiczyć jedząc tak mało kalorii to nie zrobie krzywdy własnemu organizmowi? Wiele dietetyków krzyczy o to, by nie jeść mniej niż 1200 kcal inaczej wykańczamy mięsnie. Jak to właściwie jest? Któraś z was ma jakąś wiedzę w temacie? Proszę o rady!

Pozdrawiam was ciepło i dziękuję za odwiedziny! :)

Znalazłam bardzo ciekawy fakt na stronie Naukowe Fakty. Zawsze chciałam wiedzieć co się dzieje z moim tłuszczykiem. :D


Co dzieje się z tkanką tłuszczową podczas odchudzania?

Nasz organizm trawi pokarm, który przetwarzany jest między innymi na energię, dzięki której funkcjonujemy. Co się dzieje natomiast wtedy, gdy nie dostarczymy do żołądka wystarczającej ilości pokarmu? Organizm sięga w takiej sytuacji do rezerw tłuszczu – do krwiobiegu dostają się kwasy tłuszczowe i skierowywane są do komórek. Enzymy rozkładają lipidy w tym procesie na dwutlenek węgla, wodę i adenozynotrifosforan – ten ostatni pełni rolę dostawcy energii a jego nadmiar usuwamy jest wraz z moczem. W taki oto sposób spalana jest tkanka tłuszczowa.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

#Dwudziesty dzień - Dni zlewają się w jedno.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Po małym piątkowym zwycięstwie trudno mi wrócić do diety. Weekend był sponsorowany przez różne szaleństwa, ale podejrzewam, że nie przekroczyłam zalecanej dziennej normy w Sobotę, w którą balowałam najmocniej.
Dostałam ofertę z wszystkich pięciu unwerstytetów, na które składałam papiery, więc było co świętować. Jestem zadowolona z Siebie. Tylko to widmo egzaminu z socjologii wisi nade mną i tylko czekam aż nadejdzie dzień sądu 28mego Stycznia i uwolnie się od tych depresyjnych myśli.

Muszę wrócić do diety! Weź się w garść Koka! No, już, już!
Następny cel to pozbyć się tego 0.8, jeśli tego dokonam do piątku jestem na wygranej pozycji i myślę, że w Luty wejdę już z 6'ósteczką na początku. Choć ciężko mi w to uwierzyć, to muszę być silna!

Przepraszam, że tak mało was odwiedzam i komentuje, ale postanawiam poprawę. Dziś mam wolne od szkoły, bo Anglie zasypał śnieg i ponad 5 tysięcy szkół zamknięto :P Zapowiada się, że będę miała weekend siedmio-dniowy.

Byle do 28ósmego!

Pozdrawiam was, moje drogie!

A na koniec trochę inspiracji bo dawno się nie motywowałam. Oto jedna, która mocno zapadła mi w pamięci:


I moja ulubiona aktorka, Olivia Wilde. Jak dla mnie jest uosobieniem kobiecości. Ideałem wśród ideałów. Jest po prostu piękna <3 



I moje ulubione: 


Archiwum bloga