Boze, jak tu wszystko pomarlo i pocichlo. Pamietam jak jeszcze nie dalej jak w styczniu to miejsce tętnilo zyciem, a teraz? Jakby wymarlo.
Ja wracam. Zostalo niecale dwa miesiace do Sylwestra. Od dwoch dni jestem stslym bywalcem na siłowni. Wyskrobalam pieniazki i sie zapisalam. Robie Sobie takie dwie godzinki dziennie, trzy razy w tygodniu, plus basen. Czyli stary plan, niezmiennie. Mam nadzieje tylko, ze wysiłek sie oplaci i waga sie zmieni. Oj byloby cudnownie! Waga nadal stoi: 65 kg, ale juz niedlugo. Mam nowa motywacje. Facet, ktorego niedawno poznalam, a ktory zdaje sie miec bzika na moim punkcie ma kaloryfer taki, ze nic tylko usiasc i macac. Gorzej juz jest z rozebraniem siebie, bo Jego rozbiore bardzo chetnie. Narazie jestesmy etapie uroczych docinek, wzajemnych komplementow i skrywanych gdzies marzen, ale mam nadzieje, ze znajomosc sie rozwinie i tym razem nie skończy sie moim rozstrojem nerwowym.
Takze dziewczynki wracam do was i obiecuje wspierac wszystkie, ktore tu jeszcze zostały!
Bilans:
Kawa z mlekiem 15 kcal
Mala paczka chrupek 75 kcal
Salatka z grillowanym kurczakiem 200 kcal
Woda, woda, woda.
Spalonych kalorii na siłowni: ok. 350 kcal.
Waga: No ostatnio jak patrzylam 62 z hakiem.
Pozostalo kilogramów: 5.5 kg
Do boju Lija!
do boju, ja też znów zaczynam walkę i też mam sprzęt który ma mi pomóc - wagę kuchenną. będzie dobrze!
OdpowiedzUsuń