wtorek, 25 lutego 2014

Dziękuję za odzew.. Czas wrócić do początku.

Dziękuję za odzew pod poprzednim postem. Nawet nie wiecie jaką wielką nadzieje we mnie obudziłyście. Jakiego kopa mi dałyście i jaki uśmiech wywołałyście.

Wracam. Wróciłam właściwie. Jak córa marnotrawna wróciłam. Nie radzę Sobię. Sama Sobie naprewno nie poradzę. Potrzebuje waszego wsparcia. Kochane, potrzebuje was jak nigdy wcześniej. 
Przez ostatnie pół roku bardzo się wyniszczyłam. Głodówki, bulimia i wieczne stresy, a później napady obżarstwa bardzo osłabiły mój organizm; zaczęłam źle się czuć, cierpieć na bezsenność, dużo chorować. Paznokcie zaczęły się łamać, włosy wypadać i łamać, skóra stała się szara, a dłone wysuszone.
   Ze zdrowej dziewczyny z nadwagą, stałam się cieniem samej Siebie z wagą 'w normie'. Czy było warto?
Jeśli zapytałby mnie ktokolwiek inny, odpowiedziałabym 'nie', ale was nie będę kłamać. Znacie te historie pewnie z autopsji. Każda z nas przeżyła swój własny "dietowy dramat", jednak wiem napewno, że żadna z nas nie żałuje żadnego straconego kilograma. Ja nie żałuje. Żałuje jedynie, że nie straciłam więcej. Zatrzymałam się jakieś kilka tygodni temu i od tamtej pory waga ani rusz.
   Muszę przełamać te złe fatum.  
Nie będę nikogo oszukiwać i zwodzić zdrowymi dietami; nie będę oszukiwać samej Siebie przede wszystkim. Zdrowa dieta u mnie nie wchodzi w grę. Nie potrafię inaczej niż przez 'detoksy', 'głodówki' i mojej przyjaciolki bulimi, ktora chociaz nie pomaga schudnac, pomaga trzymać się w ryzach.
Do celu zostało nieco ponad 5 kilogramów. Obiecałam Sobie, że wtedy dam Sobie spokój. Moje 55 kg w porównaniu do waszych 35 to ogromna liczba, jednak nie chce zejść poniżej wagi, przy której najbliźsi będą mi ubliżać. To mi nie potrzebne i tak mam głowę zawsze pełną problemów.
   5 pieprzonych kilogramów, które jak widmo wiszą nade mną i nie chcą dać się pokonać. 

Nie wiem jak się za to zabrać. Potrzebuje kogoś kto mnie poprowadzi. Potrzebuje jakichś rad. Wiele z was ma o wiele większe doświadczenie i o wiele więcej wypróbowanych sposobów. Jeśli ktoś zna jakiś sposób, którym można wspomóc cały proces. Nie mam zbyt wiele sił, jednak mam ogromny upór żeby dążyć do celu. Jeśli ktoś mógłby mnie pokierować w dobrą stronę. Od czego zacząć? Detox? Głodówka? Stopniowo schodzić w dół? Kopenhaska? Dukana?

Po wszystkim obiecuje prowadzić zdrowy tryb życia. Słowo harcerza.

Bilans z dnia 25/02/2014:

8:00 Szklanka wody z cytryną. (1kcal)
9:30 Dwa sucharki z sezamem i dwa plasterki szynki. Ogórek kiszony. (40+30+1kcal)
12:00 Paczka rzodkiewek (25 kcal)
13:00 Chińszczyzna z samych warzyw i małej piersi. (250kcal)
do 19:00 planuje zjeść 'nic' 
A 19:30 serek wiejski ze szczypiorkiem.  (170 kcal)

I tak mi dopomóż Bóg.

Kokainovva xxx