niedziela, 6 stycznia 2013

#Dzień piąty - pod znakiem wpierdalania.

Niedziela upłynęła pod znakiem wpierdalania. Przyszedł P. przyniósł pizze, chipsy, żelki i drinki i się zaczęło. Jestem kretynką. Czy on próbuje mnie utwierdzić w tym, że jestem pieprzony życiowy nieudacznik? Jestem żałosna. 

Bilans dnia: 
35646757531 kcal. Może więcej. 

Edit. Obiecuję Sobie, że do piątku nie wejdę na wagę. Żeby się nie stresować. Obiecuję. I będzie kilogram mniej. Będzie! 

4 komentarze:

  1. a on nie wie,ze sie odchudzasz? bo jesli wie, to bardzo niefajnie sie zachowal... a ty cwicz silną wolę :D :P następnym razem sie uda :) a jak nie, to wymyslimy jakies kary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wie, wie. Ale do niego to nie dociera. Jak wspomniałam niżej czasem trudno pozostać obojętną w stosunku do ulubionych żelek. Ale bede silna! Nie dam sie sabotazyscie! :D
      Jutro za kare wymecze rowerek i stepper. Obiecuje :D

      Usuń
  2. No właśnie, wie o Twojej diecie? I komentował Twoją figurę w jakiś sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym problem, że on nie widzi powodu dla którego to robie. Nie widzi całej masy powodów! Ale jak to facet - zakochany to i ślepy :P Wie, wie, trąbie od tym od dłuższego czasu, ale on jakby.. "zapomina". No cóż. Nic tylko palnąć go w ucho, bo krzyczeć nie ma co. Nie słucha ;) A czasem trudno pozostać obojętną w stosunku do ulubionych żelek.

      Usuń