czwartek, 3 stycznia 2013

#Dzień drugi - Motywacja ciągle ze mną

Noworoczne postanowienie: Schudnąć piętnaście kilo - bez wymówek, bez płaczu, bez dramatyzowania. Po prostu odchudzanie. Wierze, że mogę. 

O dziwo, jest pornek (poranek, mwahaha, o godzinie prawie 12nastej.) dnia drugiego, a ja czuje się świetnie. I psychicznie i fizycznie. Nie mam napadów głodu, nawet ochoty na jedzenie nie mam, choć cieniutki głosik w głowie piszczy, że by coś zjadł, to wiem, że to uzależnienie woła.
U mnie w domu jest o tyle dobrze, że ojciec w sprawie diety jest bardzo eskstremalny. On potrafi cały dzień jechać na jabłku i Coli Zero i zachęcać do tego innych oraz promować to jako szybki sposób odchudzania. Więc drobna ilość kalorii jakie mam zamiar spożywać wcale mu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, robimy zakłady kto zje mniej, z tym, że postawiłam rozsądną (choć czy tak do końca?) linie, poniżej której nie wolno zejść: 350 kalorii dziennie. Mój ojciec to wariat i wiem, że byłby w stanie nie zjeść nic cały dzień, a jednak prowadzi samochód i chodzi do pracy. Nie chce, by w którymś momencie zasłabł.
Z kolei mama jest profesjonalnym dokarmiaczem. Potrafi wejść do pokoju i pół godziny namawiać Cię byś szedł na dół i spróbował tego czy tamtego. Potrafi podczas Twojej diety gotować wszystkie Twoje ulubione dania. Potrafi kupić Twoje ulubione niezdrowe żarcie i szafke słodyczy, gdy ogłaszasz, że przechodzisz na diete. To taki cichy sabotażysta. I gdy się dowiedziała o naszych zawodach, zrugała nas i kazała się popukać w głowę. I bądź tu normalny człowieku?
Dziwna rodzina.

Bilans na dziś: 
Dwa plasterki szyneczki - 10 kcal 
Kawa z mlekiem - 20 kcal 
Zupa pomidorowa - 100 kcal
Paczka pomidorków koktajlowych - 35 kcal
Wieeele szklanek wody. Wiele herbat niesłodzonych.
Podsumowanie dnia: 165 kcal 

Szczerze? Sama jestem w szoku. W ogole nie czuje głodu. 



Ach, i tak na zakończenie to chce podziękować wszystkim bloggerką za słowa wsparcia jak i rady i pouczenia. Bardzo Sobie to wszystko cenie. I obiecuje nie zawieść te, które trzymają za mnie kciuki.
Pozdrawiam cieplutko. :*

4 komentarze:

  1. Ze skrajności w skrajność tam u Ciebie, jak widać ;) Rok na 15 kg to bardziej niż rozsądnie, szczerze to mogłabys schudnąć 2 razy tyle :D Mnie tylko dopija fakt, że ludzie po 100 kg chudną, a ja moich 10 nie mogę ogarnąć ;d No dobra, 20 tak szczerze, ale najpierw 10 :D
    Pozdrawiam, LLM.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, no faktycznie, pokręcone masz życie z tymi rodzicami :) No ale dzisiaj to chyba wygrałas, co? z takim bilansem^^

    OdpowiedzUsuń
  3. to jaka miała być ta linia, poniżej której nie możesz zejść? ;) uważaj, żebyś przypadkiem nie przesadziła bo potem może być trudno...

    OdpowiedzUsuń
  4. 15 kg i zaczynasz w styczniu? Super czas na ta ilosc! Trzymam kciuki, zebys do wakacji dała radę, a potem tylko dbaj sobie o podtrzymywanie idealnej wagi np. cwiczeniami :) Dziekuje za pierwszy komentarz na moim blogu, strasznie mi miło :D bede pisac z pewnoscia :*

    OdpowiedzUsuń