Ciezko, ciezko, ciezko.
W weekend zaszalalam i niestety wraz z poniedzialkiem nie tylko przyszedł horror ogromnego zmęczenia i kaca, ale rowniez prawie poltora kilograma na wadze.(!?!?!) To wywiodlo mnie do punktu wyjscia, jednak dalo mi wiekszego kopa, by sie jednak postarać. Wizja tego, ze do Sylwestra ponad 30 dni pozwala daje mi zbyt duzy luz i odbiera sile do parcia do przodu, ale dosc!
Tak bylo wczoraj. Dzis jest juz znow 59.9 kg czyli pol kilograma w jeden dzien intensywnych cwiczen i wzorowej diety. To byla ostatnia taka wpadka. Za nieco ponad tydzień moje 19 urodziny. Boze, jak ten czas szybko leci! Trzeba znalezc jakas wystrzalowa sukienke, uderzyc w klub i przetanczyc cala noc, celebrujac moje male zwycięstwa i to, ze nie dalam sie zwariowac przez ostatnie 19 lat mojego zycia. Taki mam plan!
A jak narazie to siłownia i nie ma opierdalania sie! 500 kcal musi byc.
A jak u was dziołszki? :)
Pozdrawiam cieplutko,
Kokainovva xxxx