Już wiem, że do Swojego celu z Lutego nie dojdę. Ciągle coś się dzieje, co skłania mnie ku alkoholowi, a alkohol to puste kalorie. No i z tej okazji przestałam ćwiczyć, a nawet pilnować tej diety, która teraz żyje własnym życiem. Znów nie mam kontroli nad własnym życiem. Czasami nawet podnieść z łóżka mi się nie chce.
Na szczęście SZÓSTKA nadal w przodu. Nie wiem nawet jak tos sie dzieje? Boże, gdybym znowu wróciła do 70'ciu to chyba bym się załamała.
Muszę kupić Sobie nową parę jeansów. Te co mam spadają mi z czterech liter. To powinno cieszyć, prawda?
Całkowity brak uśmiechu, chęci, motywacji.
Przepraszam Was. Zawiodłam wszystkie motylki i samą Siebie. Zawiodłam wszystkich..
Edit 1. Weszłam właśnie na wagę. Pokazała 67.8kg czyli (-1.9kg), a spodziewałam się, że będzie przynajmniej 69.9 kg.
Może chociaż uda mi się dobić do równych 67 kg?
Celów jak narazie nie zaliczam. Poczekam do końca miesiąca i zrobie rachunek sumienia. Więcej grzechów nie pamiętam. Dobry humor chyba wrócił.
A, i pozdrawiam ciepło Pandzię(mogę się do Ciebie tak pieszczotliwie zwracać? :D), która jak dobry anioł, gdzieś tam zawsze czuwa i pyta, co u mnie. No i lubi Suits. Takiej osoby po prostu nie pozdrowić - nie można. :) :*
Ciekawę czy ktoś jeszcze pamięta o moim istnieniu..